piątek, 25 lutego 2011

Zagraj to jeszcze raz, Tom

Czyli kolejny tekst o tym, dlaczego SLD to nie lewica.

Tym razem do pisania prowokuje mnie Tomasz Kalita, kłamczuch prasowy SLD. Chodzi o wywiad z dzisiejszej Wyborczej. Zgodnie z regułą mistrza thrillerów, Kalita zaczyna trzęsieniem ziemi:

(...) Przecież SLD jako jedyny od lat domaga się rozdziału Kościoła od państwa, związków partnerskich czy finansowania in vitro. A kiedy będziemy mieli wpływ na rządzenie - to będzie kulturowa rewolucja.

W tym momencie czytelnik po raz pierwszy wypluwa na ekran monitora kawałki porannego posiłku (w przypadku autora - chleba z serkiem wiejskim "Piątnica"). Dalej napięcie już tylko rośnie:

Macie opinię technokratów, rwących się do władzy albo z PiS, albo z PO.

- Mamy ambicję zrobić dobry wynik i rządzić (...)

Zwróćcie uwagę! On nawet nie zaprzecza w kwestii "technokratów"!

Dalej jest już natomiast ta sama śpiewka, powtarzana do znudzenia. Poprzetykana umizgami i przebieraniem nogami do koalicji z PO:

- (...) nie narzekamy na prezydenta Bronisława Komorowskiego, któremu prof. Nałęcz doradza. W niektórych sprawach miło nas zaskakuje, choćby dlatego, że unika antagonizowania. Aleksander Kwaśniewski uszył płaszcz dla prezydentury i Komorowski gładko w niego wszedł.

Mrugnięcie okiem do BroKoma i pokłon dla Kwaśniewskiego. Ach, ten Kwaśniewski, unikający antagonizowania miłośnik spokoju i porozumienia. Wysłanie wojsk do Iraku było, jak wiemy, kolejnym tego przejawem. Pochylanie się Kalita ciągnie w odpowiedzi na następne pytanie:

Chcecie budować nową lewicę w kontrze do dorobku Kwaśniewskiego i Leszka Millera?

- Oni borykali się z piętnem postkomunizmu. Robili wiele, by udowodnić, że chcą budować demokrację, odpowiedzialnie transformować Polskę, zapewniać jej bezpieczeństwo w NATO i UE. I zdali ten historyczny egzamin. Zadaniem dla naszego pokolenia jest Polskę zeuropeizować. Bo my formalnie jesteśmy w Unii, ale kulturowo jesteśmy gdzieś na jej obrzeżach.

Postawcie sobie z jednej strony Kalitę i Napieralskiego, a z drugiej Tuska. A potem wymieńcie pięć różnic. Stawiam piwo zwycięzcy/zwyciężczyni.

- Młodzi ludzie wysiadają z samolotu z Londynu i od razu czują ten zaduch. Polska jest np. jednym z trzech krajów Unii, obok Malty i Irlandii, z tak surowym prawem antyaborcyjnym.

Abstrahując od tego, że Kalita najwyraźniej nie zastanawia, skąd ci młodzi ludzie wzięli się w Londynie in the first place, to warto przytoczyć słowa ulubieńca prasowego kłamczucha, Olka Kwaśniewskiego, z 2004 roku, wygrzebane przez Krzysztofa Tomasika:

Uważam, że ten trudny kompromis, jaki wypracowaliśmy kilka lat temu, choć nie rozwiązuje problemu, służy normalizacji sytuacji w Polsce.

Ole Olek! Ale ale, SLD przecież naprawdę zależy na liberalizacji prawa antyaborcyjnego, przecież nawet:

- gotowy jest (...) projekt liberalizacji ustawy antyaborcyjnej.

SLD zakończyło swoje rządy w 2005 roku. Mamy 2011. Co, chłopaki i dziewczyny, robiliście i gdzie byliście jako opozycja parlamentarna przez te 6 lat? Choć bardziej istotne jest pytanie, co SLD zrobiło w trakcie swoich rządów, by taki projekt przeforsować?

My nie możemy odpowiadać za błędy czy zaniechania innych rządów lewicowych. Oni zresztą mieli inne, ważne wyzwania.

Tłumacząc: co złego to nie my, a liberalizacja ustawy antyaborcyjnej i tak była mniej ważna od takich wielkich wyzwań, jak Unia Europejska, Irak, Afganistan, czy coś tam. W każdym razie czepiacie się.

Tymczasem przypominam, że napięcie stale rośnie:

- Może i Janusz Palikot próbował krzyczeć, ale jak zawsze wyszła z tego błazenada. Tylko SLD ma poważną ofertę zwiększenia swobód obywatelskich w Polsce.

Hahaha... o, znów resztki śniadania na monitorze : (

- Napieralski (...) uchronił ten kraj od fatalnego układu sceny politycznej, w którym nie byłoby miejsca na lewicę, a spór był toczony przez dwie konserwatywne formacje.

A Palikot potrafi tylko robić konferencje z wibratorem lub ze świńskim ryjem. Kończy się era polityków festiwalowych.

Będziecie z nim współpracować?

- Myśmy wielokrotnie wyciągali do niego rękę, ale on nie chce. Chcemy budować szeroki front centrolewicowy z Partią Kobiet, Zielonymi. Front ideowy.

Wyciąganie ręki do błazna potrafiącego robić tylko konferencje z wibratorem lub ze świńskim ryjem to zdecydowanie istota zmysłu politycznego SLD.

Wiele osób, także z "Krytyki" namawiało go, by współpracował z nami. Myślałem, że z tego powstanie jakieś środowisko kontestatorskie. To Sierakowskiego pytajcie, gdzie jest jego bunt? Oni nie muszą się już buntować, bo tam w lokalu jest dobra muzyka, jest dobre piwo i jest fajnie.

Nie to co na Rozbrat, prawda... ? Wyczuwam żal i tęsknotę w głosie Pana Tomasza. A w podtekście pójście z SLD jako synonim buntu i kontestacji. Pisałem już, że to naprawdę mocny wywiad?

- Chcemy być lewicą XXI wieku. Państwo w wydaniu socjaldemokracji XXI wieku to duża galeria handlowa, w której zrzucamy się na wejściu i korzystamy z podstawowej infrastruktury. Za resztę musimy dopłacić.

O! Znów zdarzyło się mu powiedzieć prawdę! Podziękujmy Panu Tomaszowi za tę zajebiście trafną metaforę socjaldemokracji XXI wieku. Serio, świetna jest, aż żałuję, że to ja pierwszy na nią nie wpadłem.

- Chcemy, by państwo określiło, za co i w jakim stopniu jest w stanie płacić. Np. bezpłatne studia są de facto już fikcją. Zdecydowana większość studentów za nie płaci. Może lepiej by było stworzyć sensowny system stypendialny?

A może tak sp*****aj? Nadrenia Północna Westfalia zniosła właśnie czesne głosami twoich kolegów z eSPeeDee, Zielonych i Die Linke, zaś następny w kolejce do tego jest Hamburg.

- Dziś wielu pracowników jest zmuszanych do samozatrudniania, zakładania firm. To jest prawdziwe rozbójnictwo, ich też musimy reprezentować, bronić interesów drobnych przedsiębiorców.

Po raz kolejny Pana Tomasza nie stać na głębszą refleksję. Nie trzeba być intelektualnym orłem, by wiedzieć, że samozatrudnienie niekoniecznie równa się dziś drobny przedsiębiorca. Tak jak praca na umowę o dzieło nie równa się wolny zawód. W obydwu przypadkach jest to raczej życie z groszy wypłacanych w śmieciowej pracy przez skur****na kapitalistę, dla niepoznaki zatrudniającego cię przez cwaniaków z outsourcingu, zarabiających na tym, że łaskawie dają ci pracę. Ale, czego ja oczekuję.

- I zostało tylko dwóch Leszków, nierozumiejących tego, co się w Polsce i na świecie stało: Leszek Balcerowicz i zafascynowany liberalizmem gospodarczym Leszek Miller.

... i zafascynowany Leszkiem Millerem Grzegorz Napieralski, niezwykle szanujący doświadczenie i polityczną mądrość byłego premiera.

Dalej jest już z mojego punktu widzenia niezbyt ciekawy bełkot... tzn. stopniowanie napięcia, aż do konkluzji:

- Dzięki Napieralskiemu do polityki weszło całe pokolenie młodych ludzi, sekowane wcześniej przez starszych towarzyszy. Ci ludzie są teraz radnymi, a za chwilę wejdą do parlamentu.

Pan Tomasz nam grozi chyba... Bo chyba ciężko rozpatrywać w kategoriach nadziei na jakościową zmianę wejście na scenę polityczną bezideowych wychowanków Millera i Kwaśniewskiego.

czwartek, 17 lutego 2011

Między clicktivismem a ruszeniem dupy

Dziś odbył się ogólnopolski protest przeciw wprowadzeniu odpłatności za drugi kierunek studiów. A ogólnopolski protest wygląda tak:

Ok. 50 osób w Warszawie
Ok. 20 osób w Łodzi
Ok. 20 osób we Wrocławiu
Ok. 30 osób w Poznaniu
Ok. 40 osób w Krakowie

Minister edukacji, która jednocześnie jest prezydentem prywatnej uczelni wyższej, zamierza Wam, drodzy studenci, z***ać prawo do bezpłatnej edukacji wyższej. Chce wam zabrać, drogie studentki, stypendia motywacyjne, do których prawo zdobywacie sobie bardzo dobrymi wynikami w nauce. Wreszcie, droga kadro - wam chce wcisnąć "współpracę" z biznesem i poprzez zakaz dwuetatowości - popchnąć w kierunku umów cywilnoprawnych i samozatrudnienia.

Ten post nie jest kierowany do zwolenników odpłatności za studia - w części młodocianych i nieco starszych korwinistów, w części - pożytecznych idiotów. Ten post jest skierowany do was, koledzy i koleżanki. Bo dzisiejszy dzień doskonale mówi sam za siebie.

Boli was przecież reforma Kudryckiej (vel Ernst&Young). Wkurwiacie się na to, że cichaczem rząd, który sami wybraliście zrobił was w konia zabierając stypendia motywacyjne. Słyszycie, jak Kudrycka mówi o tym, że studia dzienne to studia wybierane przez dzieci z bogatych domów - i gdy wam ktoś w ten sposób pluje w twarz udajecie, że to deszcz pada.

Droga kadro, szlag was trafia, gdy po raz kolejny słyszycie te, za przeproszeniem z dupy wzięte, nie trzymające się kupy uzasadnienia dla "reform". Zgrzytacie zębami na mędzenie o konkurencyjności i menedżerskim zarządzaniu uczelnią. Wreszcie - zdajecie sobie sprawę, że elita tego świata już zdecydowała o naszym miejscu w globalnym układzie sił i jakie to jest miejsce. Miejsce pariasów, "zaplecza biznesu", wymarzonego kapitalistycznego rezerwuaru niewolników, jeszcze przepraszających za to, że nadal mamy za wysokie podatki, za sztywne prawo pracy i zbyt roszczeniowe związki zawodowe.

Drodzy koledzy, drogie koleżanki, droga obecna i przyszła kadro - wy to wszystko widzicie, wy to wszystko wiecie. A mimo to - nic z tym nie robicie. Lubicie ponarzekać, załamać ręce, wreszcie kliknąć na fejsie "Dołącz do grupy" albo "Wezmę udział". Niestety, żaden reżim od tego się jeszcze nie załamał. Pojękiwania i marudzenie pod nosem powodują, że dzień protestów przeciw odpłatności za drugi kierunek studiów ma mniej więcej taką samą (albo gorszą) siłę przebicia niż Międzynarodowy Dzień Kota. Lepszy od was był Dominik Taras i wszyscy ci od beki z krzyża.

Moje podstawowe pytanie do was brzmi: Jeśli nie chce wam się ruszyć dupy teraz, dzisiaj, pójść na niecałą godzinę i powiedzieć: "Nie zgadzam się" - to kiedy wam się zachce? Podejrzewam, że z równą łatwością Kudrycka z Tuskiem ukradliby wam ubrania razem z bielizną - wy zaś stalibyście, mrugali oczami i pytali się zaskoczeni: "Ale co? Ale jak to?". Chwilę byście pomarudzili, że zimno, i że dlaczego, po czym spuścili głowy i poszli szukać nowych szmat. Bo ostatecznie przecież co z tym można zrobić, pewnie tak trzeba, jak powiem, że mi się nie podoba to wyjdę na pieniacza, a w sumie to w Europie Zachodniej rząd kradnie ubrania od dawna.

Są takie momenty, że od marudzenia pod nosem, pisania tekścików na swoje aktywistyczne portaliki i klikania "Lubię to!" na Facebooku należy przejść do ruszenia dupy i wydarcia ryja. I mam niestety dość dojmujące poczucie tego, że wy jeden z tych momentów właśnie przespaliście.

poniedziałek, 7 lutego 2011

Prawdziwy ekspert

Dzisiaj krótko, w zasadzie w formie przeglądu internetowej prasy. Wchodzę na łódzką Wybiórczą, i moim oczom ukazuje się taki oto tytuł:

Ekspert Ernst&Young: Łódź jest fajna, trzeba to poczuć

Lepszego epilogu do dwuczęściowego tekstu o kreatywności nie mogli mi sprezentować :) Co mówi ekspert Ernst&Young?

Łodzianie powinni myśleć optymistycznie i więcej się uśmiechać. A przede wszystkim zauważyć, że Łódź jest fajna. Tego nikt z zewnątrz nie może pokazać, trzeba to poczuć.

... naprawdę? Z drugiej strony, to jest w końcu ekspert z Ernst&Young. W zasadzie, to można pozostawić bez komentarza - poza delikatnym ukłuciem w solidarność branży cwaniaków robiących nas w ch**a. I do tego, żart obrazkowy!