poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Kraj wolnych?

Dwa teksty z ostatnich kilku dni ze strony angielskiej wersji portalu Al-Jazeera wyraźnie pokazują, jak muzułmanie stają się nowymi pogardzanymi i wykluczonymi - kozłami ofiarnymi, zastępując w antysemickich i rasistowskich przekonaniach miejsce Żydów.

Pierwszy to tekst MJ Rosenberga omawiający świeżo opublikowany raport Center for American Progress zatytułowanego „Fear, Inc. The Roots of the Islamophobia Network in America”. Publikacja odkrywa kulisy sieci powiązań między zasobnymi donatorami i sponsorami, fundującymi działania prawicowych think-tanków oraz fundamentalistycznych organizacji chrześcijańskich i antyislamskich. Poprzez wydawanie książek, "raportów", tworzenie blogów i stron internetowych - wszystkie te instytucje prowadzą do szerzenia strachu i nienawiści w stosunku do wyznawców i wyznawczyń islamu. Z jednej strony - niby nic nowego. Było dość jasne, że choćby afera wokół budowanego kilkaset metrów od Ground Zero muzułmańskiego domu kultury, była sprawą rozdmuchaną głównie przez stację Fox News i co bardziej radykalnych polityków Partii Republikańskiej. Z drugiej - raport CAP pokazuje jednak, jak wysoki jest stopień zorganizowania całej antyislamskiej siatki - i jak bardzo ludzie zaangażowani w jej animowanie starają się ukryć jej istnienie i zaplecze finansowe.

Nic więc dziwnego, że w takim klimacie, ogarniającym debatę publiczną, za propagandą idą czyny – przerażające jest jednak, że dochodzi do nich ze strony instytucji państwowych. Tego tyczy się z kolei tekst Marka LeVine'a, opisującego – na bazie wieloletniego śledztwa dziennikarskiego agencji Associated Press – przeplatanie się działań CIA i nowojorskiej policji skutkujące niczym innym, jak szpiegowaniem społeczności muzułmańskiej mieszkającej w NYC. Policjanci z NYPD zostali podzieleni na grupy operacyjne, których celem był „monitoring” i zdobywanie informacji w barach, restauracjach, na ulicach, w meczetach, księgarniach i innych miejscach spotkań społeczności muzułmańskiej. Jako, że CIA formalnie ma zakaz szpiegowania obywateli i obywatelek amerykańskich – bo „monitoring” o którym mowa to nic innego, jak szpiegowanie właśnie – doprowadzono do stworzenia „partnerstwa” między obydwiema instytucjami. W efekcie CIA przeszkoliło co najmniej jednego oficera NYPD, jednego swojego pracownika wysłało do pracy zmierzającej do utworzenia programów szpiegowskich dla nowojorskiej policji, a kolejnego – jako tajnego agenta – umieściło w samej kwaterze głównej.

Kontrowersje w tej sytuacji są oczywiste: nie chodzi jednak tylko o możliwe zarzuty prawne, ze złamaniem pierwszej poprawki do Konstytucji włącznie, czy o to, że policja nowojorska nie ma żadnego prawa do prowadzenia działań innych, niż ściśle związanych z popełnianymi przestępstwami. Szpiegowanie społeczności islamskich świadczy o podejściu instytucji amerykańskiego państwa do obywateli i obywatelek wyznających inną religię niż chrześcijaństwo i/lub posiadających kolor skóry inny, niż biały. Do tego, sprawa przywołuje skojarzenia z najgorszymi praktykami CIA z czasów ruchów praw człowieka, swobód obywatelskich czy organizacji antywojennych. Wszystko to zaś dzieje się teraz – nie za czasów George'a W. Busha juniora, ale Baracka Obamy – pierwszego czarnego prezydenta, Demokraty. Co więcej – wygląda na to, że działania podszyte rasistowskimi sentymentami, zmierzające do ograbiania określonej grupy obywateli i obywatelek amerykańskich z przynależnych im praw – właśnie teraz nabrały większego impetu i rozmachu. Tekst LeVine'a porusza w interesujący sposób jeszcze kilka, bardzo ważnych, wątków w związku z wynikami śledztwa Associated Press i zdecydowanie warto przeczytać go w całości.

Konkluzja? „Kraj wolnych, ojczyzna dzielnych ludzi” – ale tylko dla niektórych. Rozbudzanie rasistowskich uprzedzeń, podżeganie do nienawiści, przekuwające się w branie na celownik grupy będącej ofiarą stereotypizacji przez instytucje państwa, przy zbliżającej się kolejnej fali kryzysu finansowego – wszystko to budzi najgorsze, historyczne skojarzenia. Nie mówiąc o hipokryzji, związanej z deklaracjami amerykańskiej administracji jeśli chodzi o obronę i gwarantowanie praw człowieka na świecie. Najłatwiej, jak widać, bronić praw człowieka za granicą, i w starannie przygotowanych oświadczeniach, niż na własnym podwórku.

1 komentarz:

  1. Tekst - jak i cały blog - sensowny, jak zwykle dobrze napisany i traktujący o sprawach istotnych.
    Szkoda tylko, że blog ostatnimi czasy (a dzieje się, dzieje...) jakby nieco zarzucony. Dopominam się zatem tą drogą o reaktywację i pozdrawiam autora ;-)

    OdpowiedzUsuń