czwartek, 21 listopada 2013

Ruch Narodowy, czyli sojusz nerdów z kibolami

Każdy, kto przeszedł ścieżkę szkolnej edukacji, zna podstawowy podział wśród uczniów i uczennic: na kujonów i "fajne dzieciaki". W naszej - tj. 20- i 30-latków - wyobraźni kulturowej odwzorowany jest on głównie przez typowe amerykańskie liceum, w którym elitą są głośni, butni, chamscy i dobrze wyglądający "sportowcy" ("jocks"). Szkolni pariasi to rzecz jasna kujony w okularach, pasjonujące się matematyką, grami video oraz Dungeons & Dragons. Ci pierwsi generalnie grają w futbol, zaliczają panienki i prześladują nerdów, ci drudzy zaś głównie są prześladowani i marzą o tym, by to oni byli cool i zaliczali panienki.

http://2.bp.blogspot.com/-eiqQI7QJZdg/UHD9i9BlTBI/AAAAAAAAAgk/Y6XA02WYi08/s1600/Jocks_and_Ed.jpg 
http://deathandtaxesmag.wpengine.netdna-cdn.com/wp-content/uploads/2013/10/revenge-of-the-nerds-original.jpg
Powyżej: ikoniczne przedstawienie relacji "nerds vs jocks" oraz fantazja nerda o zdobyciu statusu dającego szansę na panienki.

W polskich warunkach ów podział wygląda z grubsza tak samo: "kujony" z powodu swoich zainteresowań, wyglądu, niekrytej chęci do nauki i/lub marnych umiejętności społecznych są szkolnymi wyrzutkami. Stanowią jednocześnie łatwy łup w uczniowskiej grze o status, która jest tym bardziej bezlitosna i zacięta im bardziej nieegalitarne jest dane społeczeństwo. Tak więc w "klasycznych" Stanach Zjednoczonych oraz w Polsce odbywa się ona w oparciu o bicie, zastraszanie, szyderstwa, kpiny, poniżanie itd. Been there, done that, zresztą - każdy/a, kto siedział w szkole przez 6, 9 czy 12 lat ten/ta wie.

"Fajne dzieciaki" cieszą się więc w szkolnej społeczności wysokim statusem, o ile są wystarczająco agresywne, władcze lub charyzmatyczne, by zagarnąć "pod siebie" szkolną - symboliczną i fizyczną - przestrzeń. Gros uczniowskich klik posiada podporządkowane sobie, z reguły strategicznie położone, miejsca: w przypadku "jocków" jest to przykładowo kibel, bo można w nim jarać szlugi i prześladować kujonów. Gra o pozycję odbywa się oczywiście także za pomocą symboli statusu - ciuchy, gadżety, etc.

Gdy szkolne osiłki z "paczki" sprawiają psychiczne i fizyczne manto "odmieńcom" i "kujonom", co robią ci ostatni? Tworzą własne "paczki", angażują się w subkultury muzyczne i tak dalej. Nic nie daje takiego ukojenia w przypadku stresu z powodu możliwości stania się obiektem szydery czy załapania wpierdolu jak grupa wsparcia, składająca się z podobnych tobie nieszczęśników. Uczestnictwo w subkulturze daje też poczucie/namiastkę kontroli nad otaczającą cię, z reguły nieprzyjazną rzeczywistością oraz wreszcie szansę zdobycia uznania i akceptacji (bo np. jesteś "true" metalem i wylicytujesz bez mrugnięcia okiem wszystkie nazwy albumów cenionego w grupie zespołu, o posiadaniu kompletu merchandise'u nie mówiąc).
Światy "kujonów" i "fajnych dzieciaków" rzadko się przeplatają. Ci pierwsi skrycie marzą o dostępie do grupy fajnych i lubianych, ale jedyna interakcja poza kolejnymi brutalnymi przypominajkami o nierówności statusu to ta, gdy "kujon" może posłużyć jako cenny zasób wiedzy na klasówce. Albo gdy trzeba zgłosić się do odpowiedzi w trakcie rytualnego odpytywania z zadanego materiału. Gdy "kujon" zrobi coś wystarczająco ofiarnego, może zostanie nawet nagrodzony jakimś symbolicznym poklepaniem po plecach przez klasowego terrorystę?

Ostatnio doszło jednak (IMHO) do niespodziewanego sojuszu.

Gdy patrzę bowiem na narybek Ruchu Narodowego; czytam chuligańskie relacje o "gimbach biegających w kółko bez sensu"; obserwuję ikonografię "narodowych" gadżetów w stylu ciuchów i komiksów - mam nieodparte wrażenie, że oto zbiły się w jedną grupę dwa, diametralnie różne środowiska. Połączyło je zaś to, co łączy dorastających mężczyzn od wieków - zabawa w przemoc i dominację.

Macherzy z obecnego Ruchu Narodowego, w stylu Bosaka, Holochera czy Zawiszy (ten pierwszy musiał sam być dawniej "kujonem", ten drugi sądząc po stylówie był pewnie typowym szkolnym "bully"), doszli w końcu do wniosku, że kulturowo, w Polsce, jednak nie sprzeda się nacjonalizmu brunatnymi (sorry, "piaskowymi") mundurami i czarnymi krawatami. To jednak trochę za dużo. Ale przez "orła białego", "rycerzy", "husarię", "żołnierzy wyklętych"? "Doskonały strzał, milordzie!"

http://bi.gazeta.pl/im/9a/a7/c1/z12691354Q,Plakat-promujacy-Marsz-Niepodleglosci-2012.jpg 
 Powyżej: husarz, anioł-dziewica i żołnierz wyklęty.
 To + oczywiście klasyczny, faszystowski sos nienawiści wobec "pedałów", "lesb", "Żydów", "komuchów", "brudasów" i tak dalej. Sos smakuje zarówno "nerdom" jak i kibolom - ci ostatni predylekcje do przemocy i agresji wobec "odmieńców" mają wpisane w "etos". A ci pierwsi?
"Kujon" może wreszcie poczuć siłę z poczucia przynależności do grupy - i to nie byle jakiej, bo samego "narodu". I to polskiego, z wielowiekową, chwalebną historią, rycerzami, husarzami, żołnierzami wyklętymi i tak dalej. Może też razem z grupą "walczyć" przeciwko "wrogom ojczyzny": "pedałom", "imigrantom", "muzułmańskiej dziczy" (Polska przedmurzem chrześcijaństwa, tatarzy, Wiedeń i Sobieski ). W końcu można naprawiać historię w realu i uczynić Polskę wielką, już nie tylko w trakcie gry w Europę Universalis. Wreszcie - cóż to za rozkosz stać po stronie bijących, a nie bitych.

Czemu jednak kibole - członkowie wszystkich szkolnych grup "fajnych dzieciaków" jak Polska długa i szeroka - taki alians akceptują? Mniej więcej z tego samego powodu, dla którego "kujon" przestaje być wyszydzany w trakcie klasówki albo odpytywania. "Kujon" dostarczy dzięki swojej wiedzy tak potrzebnej historycznej legitymizacji bieżącej przemocy - to on będzie w stanie stworzyć narrację "kiboli jako współczesnych żołnierzy wyklętych", zorganizować marsz "ku czci" (nieważne w sumie kogo i czego, ważne że "polskość" i "ku chwale ojczyzny"), zmontować efektowny klip, itd.

Ten mariaż widać też na poziomie instytucjonalnym, tj. sojuszu między Młodzieżą Wszechpolską a ONR-em. MW od zawsze miała charakter "studencki" - clou była w niej przede wszystkim praca zmierzająca do zrobienia z siebie prawicowego polityka. ONR był - i jest - o wiele bardziej siłowy, nastawiony na akcje bezpośrednie, chętnie sięgający do skinowskiego i kibolskiego zasobu.

Sojusz "kujona" z kibolem jest jednak trwały o tyle, o ile ten pierwszy nie wchodzi w paradę temu drugiemu. Kibol bowiem, kierujący się najbardziej patriarchalnym modelem samca alfa jaki tylko może być, nigdy nie zniesie tego, by warunki dyktował mu ktoś od niego słabszy. Nic więc dziwnego, że dostało się lekko chłopcom ze "Straży Niepodległości" - w końcu żaden frajer nie będzie dyktował, czy dymić czy nie dymić.

W podobnym szachu trzymani są też liderzy Ruchu Narodowego - bez wszystkich tych "dobrych patriotów", którzy skłonni są w "obronie ojczyzny" podpalać czyjeś mieszkania cała inicjatywa straci swój niepowtarzalny powab brutalnej siły. Co do "kujonów" zaś, to być może kilku z tych, potraktowanych najkiem albo glanem, zrezygnuje z tej dość nieciekawej zabawy na rzecz powrotu do Europy Universalis, klejenia modeli czy kółka historycznego. Dla większości jednak pewnie nic już nie przebije cudownego, wspólnotowego uniesienia na "marszu patriotów" i poczucia władzy nad skażonym "lewactwem", "pedalstwem" i "islamizmem" społeczeństwem.

1 komentarz:

  1. Od kolegi-rodzica slyszalem, ze teraz w angielskich szkolach jest cool i trendy byc dobrym z matmy.

    OdpowiedzUsuń